O co chodzi z tą otyłością? Czy nam zagraża? Czy można coś z nią zrobić?
Otyłość nie jest tematem z pogranicza estetyki czy dietetyki. To nie jest kwestia „kilku kilogramów za dużo”, tylko choroba przewlekła, która w sposób realny skraca życie i powoduje ponad 200 powikłań,obciąża systemy ochrony zdrowia oraz gospodarki. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na otyłość choruje dziś 890 milionów dorosłych, a ponad 2,5 miliarda osób ma nadmierną masę ciała. Jeśli trend się utrzyma, w 2030 roku połowa dorosłej populacji świata będzie miała nadwagę lub otyłość. To oznacza, że globalny problem, który zaczynał się od „fast foodów” i braku ruchu, dziś ma wymiar zdrowotny, ekonomiczny i środowiskowy.
Pandemia XXI wieku
Z danych World Obesity Atlas 2025 wynika, że koszty otyłości na świecie przekroczą 4 biliony dolarów do 2035 roku, czyli niemal 3% globalnego PKB. W Polsce problem nadwagi i otyłości dotyczy prawie połowy populacji. Choroba ta staje się jednym z głównych czynników przedwczesnej śmiertelności obok palenia tytoniu i nadciśnienia tętniczego.
Otyłość zwiększa ryzyko ponad 200 chorób: od cukrzycy typu 2, przez nadciśnienie, zawały i udary, aż po nowotwory hormonozależne, w tym raka piersi i jelita grubego. W ostatnich latach pojawiło się też pojęcie otyłości metabolicznie czynnej – czyli takiej, w której tkanka tłuszczowa sama staje się źródłem przewlekłego stanu zapalnego, wpływając destrukcyjnie na cały organizm.
Dlaczego tyjemy jako społeczeństwa, nie tylko jednostki
Nie jest prawdą, że otyłość to wyłącznie wynik „braku silnej woli”. Biologia, genetyka, środowisko i styl życia działają razem. Współczesne środowisko – pełne wysoko przetworzonej żywności, siedzącej pracy i stresu jest po prostu „otyłotwórcze”. Jak pokazują analizy zawarte w książce, urbanizacja, automatyzacja i łatwy dostęp do kalorycznych produktów stworzyły warunki, w których organizm człowieka, ewolucyjnie przystosowany do niedoboru, nie radzi sobie z nadmiarem.
Rosnące nierówności społeczne i ekonomiczne również sprzyjają otyłości. W krajach rozwiniętych najczęściej dotyka ona osób o niższych dochodach i mniejszej świadomości zdrowotnej. W krajach rozwijających się często występuje obok niedożywienia.
Czy otyłość jest chorobą? Tak, i to jedną z najgroźniejszych.
Nowa definicja otyłości, opublikowana w The Lancet Diabetes&Endocrinology w 2025 roku, opisuje ją jako złożoną, przewlekłą chorobę metaboliczną związaną z nadmierną ilością i nieprawidłową funkcją tkanki tłuszczowej, prowadzącą do uszkodzeń narządów. Współczesna diagnostyka wykracza poza prosty wskaźnik BMI coraz częściej wykorzystuje się pomiary obwodu talii, stosunku talii do wzrostu, a także analizę składu ciała i obrazowanie (DXA, MRI).
Otyłość wymaga leczenia tak samo jak nadciśnienie czy cukrzyca. Tymczasem większość pacjentów nie otrzymuje żadnej pomocy medycznej z powodu braku świadomości, dostępu do specjalistów i refundacji nowoczesnych terapii. To błąd systemowy, który kosztuje życie tysięcy ludzi rocznie.
Czy można coś z tym zrobić?
Tak i to skutecznie, o ile działamy kompleksowo. Leczenie otyłości nie polega na „diecie cud” ani na krótkotrwałej aktywności fizycznej. Jak podkreślają ekspercibędący autorami książki skuteczna strategia to połączenie trzech poziomów: prewencji, leczenia i systemowych regulacji.
- Prewencja populacyjna – obejmuje edukację zdrowotną w szkołach, poprawę jakości żywności, ograniczenia reklam słodyczy i napojów, podatki od cukru oraz urbanistykę sprzyjającą ruchowi.
- Leczenie kliniczne – to farmakoterapia (np. agoniści GLP-1 i GIP, które działają na ośrodek głodu i metabolizm), chirurgia bariatryczna oraz opieka interdyscyplinarna.
- Zmiany systemowe – refundacja leczenia, współpraca między sektorem publicznym i prywatnym oraz włączenie zdrowia do strategii ESG w firmach.
Wszystkie te działania przynoszą nie tylko efekty zdrowotne, ale też ekonomiczne. Analizy ekonomiczne pokazują, że każde 1 euro zainwestowane w profilaktykę otyłości może przynieść nawet 6 euro zwrotu w postaci oszczędności systemowych i wzrostu produktywności.
Nowe technologie i przyszłość leczenia
Postęp technologiczny daje narzędzia, które jeszcze dekadę temu były nieosiągalne. Telemedycyna, aplikacje mobilne, inteligentne opaski (wearables) czy sztuczna inteligencja pozwalają monitorować aktywność, sen i odżywianie, a także dostosowywać terapię do indywidualnych potrzeb pacjenta. W ośrodkach bariatrycznych coraz częściej stosuje się robotykę i zdalne systemy kontroli pooperacyjnej. W farmakoterapii kolejne generacje leków GLP-1/GIP dają szansę na trwałe obniżenie masy ciała nawet o 25–30%.Ale technologia nie wystarczy. Potrzebna jest zmiana społeczna i kulturowa. Tak długo, jak reklamy fast foodów będą bardziej atrakcyjne niż kampanie zdrowotne, a miasta będą projektowane pod samochody zamiast pod ludzi to niestety otyłość będzie wygrywać.
Czy nam zagraża? Tak, ale możemy to zatrzymać
Otyłość nie jest „wyrokiem genetycznym”. To w dużej mierze efekt środowiska, które sami tworzymy i które możemy zmienić. Każda decyzja: co jemy, jak się przemieszczamy, jak odpoczywamy, czy wspieramy zdrowe wybory w miejscu pracy ma znaczenie.To choroba, której można skutecznie zapobiegać i którą można leczyć. Ale wymaga to uznania jej powagi i współpracy wszystkich sektorów medycyny, edukacji, biznesu, polityki i mediów.Otyłość jest papierkiem lakmusowym kondycji współczesnych społeczeństw, jeśli nauczymy się ją kontrolować, nauczymy się też mądrzej żyć.
Zdrowie to nowy kapitał. A my właśnie bankrutujemy
Z otyłością jest trochę jak z inflacją tj: wszyscy widzą, że rośnie, ale dopóki nie uderzy po kieszeni, trudno ją traktować poważnie. Problem w tym, że właśnie zaczyna uderzać i to z pełną siłą. WHO wylicza, że koszty globalnej epidemii otyłości sięgają 4 bilionów dolarów rocznie, czyli niemal 3% światowego PKB. To więcej niż łączny budżet Unii Europejskiej. W Polsce według najnowszych prognoz NFZ choroba dotyczy już ponad 9 milionów osób, a do 2035 roku liczba ta wzrośnie o kolejne kilka milionów. Więc jeśli ktoś nadal uważa, że otyłość to „kwestia wyglądu”, to równie dobrze mógłby twierdzić, że smog to „problemy z estetyką powietrza”.
Biznes, który tuczy i biznes, który leczy
Przez lata gospodarka świetnie zarabiała na naszym przyroście masy ciała. Przemysł spożywczy zalał świat wysoko przetworzoną żywnością, branża fast food urosła do rozmiarów koncernów energetycznych, a farmacja i kosmetologia zmonetyzowały nasze wyrzuty sumienia. Efekt? Zysk krótkoterminowy, straty długofalowe. Bo każda nowa generacja „fit batonów”, „zero cukru” i „naturalnych chipsów” tylko pozornie naprawia to, co sama psuje. Jak piszemy w książce „Otyłość. Zdrowie. Zrównoważony Rozwój” zdrowie stało się walutą XXI wieku. Problem w tym, że większość firm wciąż operuje w starym paradygmacie: „zdrowie to koszt”. Tymczasem w modelu ESG zdrowie staje się aktywem strategicznym, a inwestycja w profilaktykę i dobrostan pracowników to nie PR to czysta ekonomia. Według analiz cytowanych w publikacji każda złotówka zainwestowana w prewencję otyłości przynosi do sześciu złotych oszczędności systemowych. Nie jest łatwo o fundusz, który daje taką stopę zwrotu.
Zdrowie na giełdzie wartości
Kreatorzy Polskiego Biznesu opierają się o twarde dane:
➡️1/3 pracujących Polek i 2/3 mężczyzn ma nadwagę lub otyłość (badanie POLOCARIA).
➡️Absencja zdrowotna i obniżona produktywność z tego powodu kosztują polską gospodarkę miliardy złotych rocznie.
➡️ A w skali globalnej do 2035 roku co druga dorosła osoba na Ziemi będzie miała nadmierną masę ciała.
To nie są liczby z raportu NGO. To dane, które w najbliższej dekadzie zdecydują o zdolności gospodarek do utrzymania wzrostu PKB. Bo nie ma produktywności bez zdrowia tak samo, jak nie ma ESG bez „S”.
Zarządzanie zdrowiem to nowy obowiązek korporacyjny
Pracodawcy zaczynają to rozumieć. W najlepszych firmach „wellbeing” przestał być kolorowym plakatem z hasłem „Jedz jabłka, biegaj po schodach”. Stał się częścią twardych wskaźników ESG. Firmy, które faktycznie wspierają zdrowie pracowników – poprzez elastyczne formy pracy, profilaktykę medyczną, dostęp do konsultacji dietetycznych czy programy aktywności fizycznej mają niższą rotację, mniej zwolnień i lepsze wyniki finansowe. W czasach, gdy inflacja, stres i siedzący tryb życia działają razem jak triada metabolicznego sabotażu, zdrowie przestaje być prywatnym wyborem. Staje się obowiązkiem zarządczym.
Technologia i nowe leki, czyli nadzieja bez magii
Na szczęście medycyna dogania problem. Rewolucja GLP-1/GIP (czyli nowoczesnych leków metabolicznych) zmienia sposób leczenia otyłości. Po raz pierwszy w historii mamy farmakoterapię, która nie tylko obniża wagę o 20–30%, ale realnie poprawia parametry metaboliczne i sercowo-naczyniowe. Dodatkowo operacje bariatryczne trwają krócej niż godzinę, a przygotowanie do nich i opieka po nich staje się coraz bardziej spersonalizowana; co daje gwarancję bezpiecznego zabiegu.
A do tego dochodzi AI, personalizacja terapii, zdalny monitoring, aplikacje zdrowotne, wearables i telemedycyna. Brzmi jak science fiction? Jeszcze pięć lat temu tak. Dziś to codzienność nowoczesnych klinik i centrów zdrowia, także w Polsce.
Ale prawdziwa zmiana zaczyna się gdzie indziej
Bo nawet najnowocześniejszy lek nie naprawi świata, który tuczy. Dopóki reklamy słodyczy będą trwać d dłużej niż lekcje wychowania fizycznego, dopóki miasto będzie przyjazne samochodom, a nie ludziom, dopóki zdrowa żywność będzie droższa niż chipsy – nie wygramy. Dlatego „Otyłość. Zdrowie. Zrównoważony Rozwój” to nie kolejny medyczny podręcznik, tylko manifest racjonalnego społeczeństwa, które chce żyć dłużej, pracować mądrzej i inwestować w coś trwalszego niż indeksy giełdowe w ludzkie zdrowie.
Na koniec kluczowe pytanie dla biznesu: Jeśli myślisz, że zdrowie Twoich pracowników to ich prywatna sprawa to zastanów się proszę, kto zapłaci za ich chorobę.
Więcej na: https://otylosc.edu.pl/

Autorzy: prof. dr hab.n.med Justyna Domienik-Karłowicz; dr n.med Anna Rulkiewicz
